Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2020

* * *

jest jak chłopak z tych piosenek których słucha się w nocy na słuchawkach całujący zdecydowanie śmiejący się głośno trzymający mocno jest jak chłodny prysznic w upalny dzień wiatr rozrzucający włosy podczas spaceru szybki bieg przez ciemną ulicę wrzątek wylewający się ukradkiem z kubka jest jak sen z którego budzisz się zdezorientowany z przeczuciem że stało się coś atypowego

* * *

czekaliśmy na ciebie mówię mu gdy mija nas w pędzie zaraz potem powietrze drży na nowo obudzone po drzemce i przez chwilę sama nie jestem pewna czy to on czy my jedziemy potem znowu rozpęd wyścig z ptakami i jakiś pan co idzie z psem na spacer w innej rzeczywistości pociąg opóźniony o 5 minut słyszę

wyobraźnia

stoję i wpatruję się wpatruję się w sylwetki baletnic wirujących zgrabnie po drugiej stronie przybrudzonej szyby skaczących tak wysoko że aż zdających się latać ich stroje mienią się odcieniami różu i bieli wyćwiczone zgrabne nogi stąpają lekko na czubkach palców one tańczą do świergotu słowika na co patrzysz przecież tam nic nie ma tylko kurz mówisz aż kurz

* * *

zachwycam się czasem szerokimi ścieżkami utorowanymi w zbożu kłosami rosnącymi strzeliście jakby namalowanymi odważnymi pociągnięciami pędzla zastanawia mnie ich przyczyna sposób powstawania czy Bóg widział że były dobre czy kształtowały się od setek lat i wciąż jeszcze mogą nas zaskoczyć

* * *

dobrze jest oderwać wzrok od ekranu zanurzyć go w przybrudzonej sierści owcy masywnych grudach ziemi spulchnionych przez dżdżownice chropowatej fakturze kory płaczącej sokami intensywnej zieleni soczystych traw w symbolach życia nieustannego odradzania się

* * *

pociągi to osobny świat osobne myśli osobne relacje osobne reguły tutaj często patrzy się mrużąc oczy przez pryzmat kalkę aktualnie potrzebną w pociągu ciężko udawać lecz nie ma potrzeby godziny płyną po tarczy zegara jak ryby a ludzie wsiadają i wysiadają jeśli nie byłeś jeszcze w tym niezwykłym wymiarze kup bilet najlepiej trochę wcześniej i zanurz się w kołysanie miarowego pędu

pola rzepaku

pola rzepaku to nasze małe skrawki słońca na ziemi żółte dywany rozciągnięte w całej swej okazałości wydają się całością i patrząc na nie z daleka łatwo zapomnieć że tak naprawdę to setki indywidualności grzejących swoje złociste czuprynki w słońcu zupełnie jak w ludzkim życiu

* * *

ujrzałam bloki na wzgórzu absurdalnie wysokie absurdalnie piękne ściany ozdobione barwnymi plamami jeziorami słońc chmur i kwiatów stały tam spokojnie absurdalnie wysokie absurdalnie piękne a niebo przeglądało się w ich licznych oknach mokrych i szklistych jak kałuże do bloków prowadziła ścieżka absurdalnie malutka absurdalnie sielankowa taka która powinna wieść do chatki z piernika zagubionych Jasia i Małgosię

* * *

zapomniałam zupełnie o świecie bo oczarowana muzyką zostawiłam długopis i notes gdzieś w trawie szłam długo i powoli nim zrozumiałam skąd dochodzi melodia nim zorientowałam się że chodzę w kółko po wydeptanej trawiastej ścieżce wokół starego zmęczonego dębu a muzyka tak hipnotyzująca wydobywa się z wilgotnego gardełka malutkiego ptaszka siedzącego na jednej z gałęzi wybitnego w swej subtelności

* * *

trawa nie jest idealna ale nikt nie powie nie jesteś idealna, trawo ona podnosi się dzielnie po każdym naszym kroku gdy miażdżymy ją (nieumyślnie) może właśnie to ta wytrwałość powstrzymuje nas przed wytykaniem jej wad

rozważanie o łzach

mogę płakać i wyć ale co to da czy moje łzy pomogą przybliżą kogoś do mnie czy pogłębią jezioro samotności zamienią mnie w niemego łabędzia przywiodą ulgę a może rozmażą tylko obraz czym są moje łzy i jaki jest ich cel

* * *

są takie dziewczyny które po prostu uwodzą lepiej mają to ciało biodra tańczące gładko długie nogi przyklejone do szpilek mimo to niezmęczone włosy błyszczące nawet gdy jest ciemno oczy tajemnicze okolone wachlarzem trzepoczących rzęs usta mówiące tylko czasem tylko to co trzeba częściej całujące są takie dziewczyny znam je ze zdjęć bo długo scrolluję instagrama

* * *

jestem tak szczęśliwa że sztuka jest jest i nie mija mimo że my mijamy ona jest mą nadzieją  na ratunek słucham jej powolnego oddechu wpatrując się w nią jej potężne ciało broczące mądrością i  otwieram oczy coraz szerzej powstrzymując się od mrugania by nie przegapić niczego gdyż ona gasi moje wieczne pragnienie

modlitwa majowa

marzy mi się spotkanie w maju i wierzę w nie bezgranicznie gdyż to magiczny miesiąc przychylny nam przychylny pięknej miłości przychylny niezapominajkom proszę cię majowy wietrze przywiej nam wolność otwórz na oścież drzwi pchnij masywny pociąg by w gładkim pędzie piął się po mapie

* * *

siedzę ukryta w ogrodzie myślę o życiu i śmierci lecz nie tak dosłownie myślę po angielsku bo polski już wypróbowałam wyżułam przetrawiłam smakował mi myślę jak myślało już wielu przede mną w różnych ogrodach i różnych językach testuję frazy i metafory zachwycona i rozgoryczona jednocześnie myślę o myśleniu i czy to w ogóle przydatne czy nie byłoby lepiej ograniczyć się do nowomowy i rysunków naskalnych z Lascaux

* * *

jest mi tak zimno a mimo to wciąż siedzę nieruchomo bardzo czymś zainteresowana a jednak trwająca w bezsensie próbuję zrozumieć swoje ciało jego wygięte potrzeby karykaturalne pragnienia i czyny ale jest mi ciężko bo bezruch niczego nie ułatwia martwieję w oczach mówili mi to już setki razy ale ich nie słuchałam teraz mam zimne kości i kilka pryszczy na czole dowód że żyję

kropki

jestem tylko małą kropką na którą patrzysz z perspektywy myśląc to jest mała kropka nic we mnie interesującego że aż proszę się o przeoczenie jak kropki w zdaniach one też takie są małe zapomniane a jaka drzemie w nich siła skoro ciągną Twój głos w dół

* * *

mówili mi że ci co planują przyszłość są szczęśliwsi usiadłam więc wybrałam szkołę studia dom pracę nawet miejsce na cmentarzu teraz siedzę zamknięta przyglądając się planom zmieniającym się w ptaki i lecącym nie wiadomo dokąd zastanawiam się co będzie jutro

czy tęskniłam

tęskniłaś za mną? kręcę głową przecząc pozwalając obrazom ukazywać się przed oczami pusty pokój zimne słońce bezsenny księżyc porzucone ubrania wiecznie zmięty koc zakurzone ramki grymas udający uśmiech a to wszystko jakby płynne rozmazane zniszczone przez sól i wodę nieobecne oczywiście że tęskniłam

* * *

moje źródło natchnienia sączy się subtelnie dźwiękami barwami woniami kolorowe jaskółki krążą nad moją głową przypominając mi słowa wybudzane powoli ze snu zimowego trawa równo skoszona zachęca bym stanęła boso poczuła i doświadczyła nowych faktur bulgot wody przelewanej do szklanek rozśmiesza mnie a pryskające krople rozbryzgują kolory w przestrzeni wreszcie wszystkie moje zmysły łączą się wreszcie szepczę

ukojenie

szukam ukojenia w głupim czymkolwiek w paleniu mięśni w objadaniu lodówki w bezustannym płaczu w rozmowach rozmowach rozmowach w opętańczym szarpaniu żywiołami w gniewie spokoju miłości ale nic nic mi go nie daje dopiero gdy zrezygnowana zamrę w pustce wpatrując się w obraz olejny wiszący na ścianie znajduję uko-

alkoholowy miód

nie mogę robić pompek bo: po pierwsze nie umiem po drugie za dużo alkoholu krąży w moich żyłach ten alkohol to nektar kwiatowy który wyssałam wraz ze wschodem słońca zaraz po tym jak użądliła mnie pszczoła będą mieć alkoholowy miód

idę

idę do mojej Miłości i jestem sama w tej wędrówce bo moja Miłość jest tylko moja chcę krzyczeć gdyż jestem taka samotna z moim niepokojem i wątpliwościami wiem że przede mną jeszcze wiele dni i nocy więcej niż zostało wam tym którzy dzielicie się swoją imbirową herbatą w zimne wieczory zbieram dzikie kwiaty które rosną niedaleko ścieżki śpiewam z ptakami i mówię mówię mówię do siebie o moim szczęściu wiersz powstał na warsztatach kreatywnego pisania z Rupi Kaur

ja: dom

tutaj wiedzie granica pomiędzy tobą a mną wielkie kwitnące drzewo in the middle of nowhere nie możesz mnie zawołać bo tutaj tylko wiatr ma głos i małe dzwoneczki wiszące dookoła naszych twarzy ogromne okno przed tobą z czystą szybą i trwałą futryną pozwala odbijać się promieniom słońca i twoim oczom dom bez pokoi lecz z mnóstwem zakamarków po których roznosi się zapach kwitnących gałęzi kwiatów i owoców kuchnia przykryta skórkami pomarańczy i jabłek szykująca się do poobiedniej drzemki bezruchu moja ulubiona część powietrze które jest wszędzie wszędzie pozwala żyć między wdechem a wydechem czasem chciałabym wypełnić tę przestrzeń obecnością dotykiem szumem pochodzącym z zewnątrz zza kwiecistej granicy może poczujesz się teraz trochę samotny albo rozczarowany lecz gdy dopadną cię takie uczucia pomyśl o powietrzu o zapachach o dzwoneczkach i kwitnącej granicy która wyrosła w między czasie wiersz powstał na warsztatach kreatywnego pisania z Rup...

* * *

słodki uśmiech nas uspokaja słodki fałszywy uśmiech humor bagatelizujący umniejszający równie hipokrytyczny buduję swoją armię gromadzę żołnierzy z wszystkich krajów każdego kontynentu całego świata gdy będziemy gotowi stanę przed nimi a miliardy oczu spojrzą w moim kierunku wtedy krzyknę głośno i wyraźnie by wszyscy zrozumieli te dwa słowa jakich uczyłam ich miesiącami oni odkrzykną a wiatr z ich ust rozwieje moje włosy świat zatrzęsie się najpierw od naszych bijących serc potem od tych dwóch słów zdejmij maskę

* * *

czy gdy zaczną niszczyć nasze domy śledzić nas i alienować karać za najdrobniejsze absurdy lecz mówić że to dla naszego dobra dalej będziemy ich słuchać tańczyć tak jak będą chcieli wierzyć im? dlaczego z braku woli ze strachu czy może dlatego że są silniejsi wydawać by się mogło niepokonani? otworzymy wreszcie oczy drzwi okna usta odsłonimy swoje zmanipulowane niedotlenione ciała czy wybierzemy lepki materiał maseczki klejący się do warg knebel naszych czasów?

* * *

nieważne co powiesz wydaje się kłamstwem nawet dzień dobry  utyka po drugiej stronie maski ale cieszmy się kochani wreszcie każdy z nas może ukryć się przed światem przestać sztucznie się uśmiechać wspaniale!

* * *

podoba mi się to że niektórzy krzyczą bo świat potrzebuje krzyku gdyż sam jest milczący sama też uczę się jak otwierać usta testuję głośność kształty częstotliwość może kiedyś ja też krzyknę

* * *

do mojego Ukochanego miłość jest jak róża nieważne jak piękna by była zaniedbana zwiędnie lub zdziczeje wyrywajmy więc chwasty podlewajmy ją i nawoźmy glebę dbajmy a ona odwdzięczy się nam tym o czym nie śniło się naszym filozofom

* * *

internet jest strasznym miejscem głębokim i nieprzebranym jak ciemne wody oceanu w których nurzamy się na bezdechu ocierając twarz skostniałymi palcami nie mając pojęcia czy ktoś jest obok czy jesteśmy obserwowani może czujemy się tam bezpiecznie czasem lecz skąd możemy wiedzieć co pływa w ciemnościach

* * *

czy ktoś już kiedyś wymyślił jak nazwać mrówki gdy patrzy się na nie z góry gdy ludzie odbierają im nazwę gdy nie są już do końca sobą ale też nie znikają siedzę na balkonie rozkoszując się nową perspektywą tak muszą widzieć ptaki i motyle lecz mimo że zmieniłam położenie jestem ciągle sobą nie ptakiem nie motylem nie mrówką

Pachnący tomik!

Obraz
Chciałam podzielić się z Wami tą cudowną informacją! Mój tomik wierszy ,,Zapach róży" został oficjalnie wydany!! Jestem ogromnie wdzięczna wszystkim osobom wspierającym mnie w mojej twórczości, małej niezastąpionej grupce czytelników bloga oraz tym, którzy zainspirowali mnie do napisania tych wierszy! Utwory, zawarte w tomiku, są tam nie bez powodu i mam nadzieję, że każdy, czytając go, odkryje tam coś dla siebie! Wszystkich zainteresowanych posiadaniem tego pachnącego zbioru wierszy proszę o kontakt... Zobaczymy, co da się zrobić.  ❤️ Poczujmy zapach róż!

opalanie

zejdź ze słońca lecz wcale na nim nie siedzę ono tkwi tam w górze ja jestem daleko w dole wygrzewam się wystawiam rozleniwioną twarz w jego kierunku a ono łaskocze mnie głaszcze swymi promieniami i choć wiem jak to się skończy bo szyja na karku ciągle jeszcze nie pozwala mi spać uciekłszy od cieni kładę się w centrum godziny dwunastej cudownym upale dnia