Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2020

Victoria

ileż to siły mieści się w tej kruchej postaci jej twarz wybucha eksplozjami dźwięków rysy wyginają się unoszą opadają wykrzywiają to znów łagodnieją taka jak my ale znacznie potężniejsza odrzuca koryta granice wydeptane ścieżki tworzy nowe przedzierając się przez czarne lasy nut żyje oddycha ale tak naprawdę przez nią płyną dźwięki wypływają z jej rąk spadają na nasze głowy i osaczają odbijając się chaotycznie od ścian wspaniała uczta dźwiękowa godna pochwały Apollina

* * *

patrzę na pąki wiekami i wykręcam kręgosłup by oglądać miękkie spody liści nie mogę nadziwić się inteligencji tych zielonych cudów gdy rozkładając swe (wydawałoby się efemeryczne) baldachimy chronią słodkie życia szykujące się do eksplozji najmilszej ziemi

* * *

brzuch duży wypukły rodzący rozczarowanie albo brudny brudny ból i mimo że pełny- zionie pustką szczerzy się okropnie nie ważne czy stoisz leżysz siedzisz czujesz go jego owal brutalny niezwiązany z jajkiem ni kurą

* * *

mijamy obchodząc szerokim łukiem odwracając pospiesznie głowę lecz tylko wychodząc z domu zauważysz jak bardzo świat musiał zdziczeć choć pewnie wcale nie chciał bo z natury jest towarzyski

* * *

my razem we dwoje zrastamy się na całej długości na całej szerokości głębokości rozkosznie samotni nadajemy inne zabarwienie temu słowu ciepłe barwy zachodzącego słońca kwitnące kolory wybuchających pąków my razem we dwoje najszczęśliwsi w tym odosobnieniu z własną tradycją we własnym świecie

plamy z buraków

chodzi o to żeby zasnąć dopiero gdy zajdzie słońce i wstać razem z nim Panie, przymnóż nam wiary. jest nam ciężko pod tym stalowym kocem miłości zużytym i nie tak wygodnym jak mówił ten facet w reklamie która włączyła się w komputerze gdy oglądaliśmy jak wywabić plamy z buraków

* * *

mówcie mi po imieniu bo jak będzie po mnie zostanie tylko ono

* * *

zamknęłam na chwilę oczy a wy a wy nagle znaleźliście sobie inne zajęcia inne zajęcia i kobiety kobiety których nie poznaję nie poznaję też siebie bo lustro jest stłuczone stłuczone pewnie w furii wywołanej bezsilnością bezsilnością do świata i tego że on gnije a ja mam kwitnąć kwitnąć i dbać o to co w sobie zamknęłam

piosenki

obdarte z magicznej mocy wywoływania emocji zrozpaczone przypominają obrazy przyjmuję je do wiadomości lecz idę dalej i spałoby się całkiem nieźle mimo wszystko ale są natrętne niczym muchy lub komary więc muszę wytłuc je wszystkie i dopiero wtedy zasypiam wśród ech wspomnień

* * *

moja skóra płonie w blasku księżyca a ja wyprę się wszystkiego gdy tylko wzejdzie słońce i zdradzą mnie jedynie przekrwione oczy i rozładowany telefon leżący koło łóżka ale to nic przekona was moje alibi bo może i byłam trzeźwa ale na pewno pijana nocą

późne lato

późne lato to gorączka pocałunków goniących się po skórze bez opamiętania to zielona trawa płonąca w barwach zachodu łaskocząca i gnąca się roześmiana to owady latające nisko przy ziemi na które trzeba uważać i nasłuchiwać ich brzęczenia to krople potu na czole gdy po biegu wśród kwiatów wreszcie można się położyć i zjeść trochę soczystych owoców to szczęście takie codzienne najłatwiejsze szczęście

* * *

wczoraj przeżyłam pierwszą tygrysią burzę mój grzeszny owoc

* * *

czy moje życie już zawsze będzie tylko odliczaniem dni

* * *

lubię posłuchać czasem tandetnej muzy uświadamia mnie

* * *

jesteście moją jedyną rozrywką która mnie bawi

Zapach róży

Obraz

* * *

kocham pociągi za ich niewzruszony pęd sypiący iskry

* * *

fascynuje mnie korek jaki wywołał sunący pociąg

* * *

nie martwcie się tak jutrem nadejdzie samo mimo waszych perswazji

* * *

czuję się jakby umarł bo nie ma go tu już bardzo bardzo długo

* * *

wróciłaś mówię spoglądając jej w twarz a ona zdziwiona odpowiada że nigdy nie wychodziła tylko siedziała cicho na dnie przestraszona wybuchającymi granatami obcą skórą i głosem niepokojącą ciszą naelektryzowaną i morzem zalewającym wszystko dookoła przepraszam i dotykam jej delikatnej powłoki chcąc sprawdzić czy ucierpiała odsuwa moją zaniepokojoną dłoń mówiąc jestem niezniszczalna a ja jej wierzę

* * *

rozkoszuję się tym stanem na granicy słońca i księżyca na granicy closed and open na granicy w ogóle w niebycie i niezdecydowaniu myślę o tym jak ubodzy jesteśmy jak niewiele wiemy ile jeszcze przed nami co nas ominęło i już nie wróci szukam idei którą chwycę za rąbek płaszcza i uczynię swoim przewodnikiem który nauczy mnie nie będzie oszukiwał i nikogo nie pominie niebyt- to tu wylęgają się idee przybijam te słowa do drzwi zza których wyłania się świat żebym wiedziała gdzie wrócić zagubiona

nie wiem

nie wiem czy modlę się wystarczająco czy wyjdę niedługo z domu czy zobaczę was jeszcze czy napiszę coś więcej czy jestem naprawdę sama czy przeżyję życie dobrze czy ja jestem dobra czy nie zniknę nagle czy nie jestem tylko puchem marnym złudzeniem mirażem nie wiem

* * *

jeszcze długo nikt nie przeczyta o czerwonych różach ususzonych o miłości tak krótkiej i niespodziewanej o słońcu wietrze i mrozie o licznych podróżach pociągiem o emocjach skrywanych i jawnych o życiu po prostu upchniętym w metafory może kiedyś dopiero gdy będę już spała ktoś natrafi przypadkiem na wiersz o zakończeniach i da tym samym początek mojej metaforze wtedy uśmiechnę się z góry a światła rozbłysną na nowo

* * *

sama nie wiem czemu piszę tak smutno i nie wiem czemu smutek tak często mnie otula gdy muzy chwytają mnie za rękę chłód emanuje z ich kamiennych ciał łzy płyną zawsze tak samo wytrwale nieważne czy świeci słońce czy nie a ja zmarnowałam już wieki żeby zrozumieć kim jest ta smutna postać ukryta we mnie

moja pościel pachnie wiatrem

moja pościel pachnie wiatrem co pomaga mi zasnąć bo przypomina letnie przejażdżki które tak uwielbiam moja pościel pachnie wiatrem więc przykładając głowę do poduszki wreszcie czuję się bezpieczna jak wtedy w objęciach podmuchów moja pościel pachnie wiatrem nawet wtedy gdy drzewa stoją spokojnie ludzie grają w badmintona ja śnię w niej o puszczaniu latawców

prywatny koszmar

czuję się jakbym żyła w koszmarze w którym łypią na mnie ludzkie stwory spojrzeniami przesyconymi kpiną nie lubią mnie ale mimo to tłumnie otaczają a ja mogę tylko domyślać się po co i wiem bo gdy otrząsam się wreszcie z transu lunatyka to nie ma ani ich ani mnie

* * *

tak wiele szumów przeszkadza mi w swobodnym myśleniu i tak wiele brudu oblepia moje ciało a ja marzę o tej czystości którą oglądam ale nie doświadczam pragnę bardzo odnaleźć to co uczyni mnie bez skazy co czasem majaczy mi przed oczami gdy śpię lub gdy mój umysł wyzwala się od tego obezwładniającego stanu nieświadomości bardzo chcę się nawrócić i uzdrowić ale nie mam pojęcia jak

* * *

moje wczorajsze rozmyślania poszły na marne bo budząc się dziś rano wcale nie pamiętałam pocałunku na dobranoc tylko długie ciągli liczb wijące się jak tańczące węże albo nitki babiego lata na wietrze i gdy próbowałam przypomnieć sobie coś oprócz nich mój umysł buntował się zaklinacz dął jeszcze mocniej we flet wiatr targał mi włosy a węże wierzgały uradowane czarnymi cielskami w białe paski

* * *

wiatr wesoło tańczy wśród suszącego się prania słońce uśmiecha się błogo płonąc na niebie a nieliczne obłoki suną leniwie po bezkresnym błękicie i jak tu gniewać się na świat

uśmiechnięty przewodnik akceptacji

spojrzałam na siebie w lustrze i uśmiechnęłam się do mojej cery trochę ziemistej do tego miękkiego nieśmiałego podbródka do ramion czasem zbyt męskich do bulgoczącego brzucha z fałdkami do ud leżących szeroko na fotelu do stóp ze skórą zniszczoną od chodzenia boso do siebie po prostu bo czemu miałabym tego nie robić skoro to ja

wschód słońca

nie śpij już mój drogi bo przegapisz wschód słońca skacz ze mną w tańcu wirujmy jak karuzela kolorowi i głośni bo czyż świat może dać nam coś lepszego niż nasze złączone dłonie niż to słońce wschodzące tak dzielnie przed szóstą gdy my najchętniej leżelibyśmy łaskotani jego promieniami skradającymi się nieśmiało przez uchylone okno skacz ze mną w tańcu bo wtedy obraz rozmywa się i wodospad jasności zalewa świat upiększa wady i problemy och jak ja kocham ten świat wirujący rozmazany i kąpiący się bezustannie w blasku więc wstawaj szybko żebyśmy nie przegapili wschodu słońca zakopani w pościeli nocy odurzeni księżycem