Victoria
ileż to siły mieści się w tej kruchej postaci jej twarz wybucha eksplozjami dźwięków rysy wyginają się unoszą opadają wykrzywiają to znów łagodnieją taka jak my ale znacznie potężniejsza odrzuca koryta granice wydeptane ścieżki tworzy nowe przedzierając się przez czarne lasy nut żyje oddycha ale tak naprawdę przez nią płyną dźwięki wypływają z jej rąk spadają na nasze głowy i osaczają odbijając się chaotycznie od ścian wspaniała uczta dźwiękowa godna pochwały Apollina