Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2021

* * *

potrzebuję nowego początku nieskażonego niczyją obecnością i choć niektórzy twierdzą że początek w ogóle nie istnieje wymazuję przeszłość przewracam strony zamykam drzwi czy kończę rozdziały bo wciąż mam nadzieję której fundamentem jest wschodzące słońce że tym razem się uda

if in love

if in love  is no place for why why am I still asking if in love we don't have to say sorry why am I still apologizing is that love or maybe just attachment fear of solitude inability to move on

* * *

co noc gdy kładę się wreszcie  słyszę moje serce łomoczące czasem czuję też puls w żyle umiejscowionej na szyi jakby to było gdyby odpoczęło zamilkło na chwilę zasnęło czy ja wtedy też odpoczęłabym?

kolacja

poezja zasiadła do kolacji dziś serwują wspomnienia trochę ubiegłorocznych na przystawkę  potem kilka starszych  sprzed kilku lat co jak wino musiały dojrzeć no i te dzisiejsze świeże prosto z pamięci lądujące na talerzu na deser w szklance łzy ostatnie na serwetce odciśnięte usta uśmiechnięte chyba

* * *

nagle poczułam się tak ogromnie zmęczona jakby to nie list czy zdjęcie ale kamienie były tym co wniosłam przez próg tracę wzrok czytając mądre słowa tracę słuch słuchając złotych rad ślepa i głucha kładę się zmęczona poczekam tak na koniec świata

* * *

miłość to jest taki nietypowy kwiat niepozornie wetknięty przez kwiaciarkę do bukietu co oszałamia zapachem zdumiewa kolorem i zadziwia delikatnością płatków często jednak zostaje stłumiony przez inne kwiaty krzykliwe filuterne uwodzące otwórzmy więc oczy na miłość

pożegnanie (wiersz nie do końca walentynkowy)

kochajmy pożegnania z nich składa się ludzkie życie nie napiszę już więcej wierszy o tobie odchodzisz bowiem brzegiem morza możliwości fale przypływają pod twe stopy nawet one są posłuszne nie ujmę cię więcej w słowa zostawię twą postać nienazwaną emocje niezdefiniowane wspomnienia nieokreślone będziesz jadł śmiał się tańczył spał żył beztrosko i szczęśliwie gdy pociąg niewzruszenie sunie na południe  wyjmuję wkład z długopisu i zasypiam a dłoń rozluźnia uścisk palec po palcu cisza krzyczy a ja szepczę żegnaj

* * *

gdy niebo jest pochmurne mogę patrzeć na słońce traci ono agresywny blask nie razi już nie roztapia osłabione wtedy mruży oczy spoglądając na nas z góry z łagodnością nadzieja przykryta ciężkim kocem chmur

* * *

chcę wyrwać je sobie z ciała krzyczeć na nie ono głupie wciąż piszczy szamocze się co dzień co noc nie wiem gdzie jest dom

odwilż

chodziłam po wodzie bo pokrywała ją skorupa lodu przyszła wiosna z nią odwilż światła przeglądają się w wodzie jestem śmiertelna

pod skórą

czemu śpiewacie pod skórą pod skórą są mięśnie żyły wypełnione krwią nerwy tkanka tłuszczowa ale nie miłość miłość jest w oczach pocałunkach  i szczerych objęciach nie pod skórą

martwa natura

myślałam że ten rok coś zmieni ale płótna wciąż stoją białe rażąc moje oczy trwają nienaruszone przed wazonem w którym usycha anturium nie widziałam już długo apolla także jego muzy zniknęły ukryły się w mijających minutach rozum też mnie opuścił a martwota pozostała

* * *

rozłożystym gałęziom krzyczę liściom co pod stopami udeptane niebu bezkresnemu topiącemu gwiazdy Bogu ostatecznie  uwolnij splątane nogi ciągną w dół znowu

miłość i poezja

zabierzcie mi wszystko co mam meble ubrania książki weźcie wszystko po co mi to skoro jedyne co mam naprawdę to miłość i poezja jedna mieszka w sercu druga w umyśle moje ciało ich domem dusza łonem w którym się poczęły karmiąc się wzajemnie wzrastają stając się moją melodią i ciszą towarzystwem i odosobnieniem dostatkiem i tęsknotą jedynym prawdziwym co mam i czego nikt mi nie zabierze

* * *

przemierzamy ośnieżone pola niczym mokry od łez kondukt żałobny lub wędrowcy co nie znają celu drogi czuję narodziny nowych włosów między brwiami wydłużanie się skróconych paznokci wzrost kwiatka trzymanego przez panią obok układanie się skóry w miękkie zmarszczki czuję jak umierają komórki jak blakną wspomnienia jak zużywają się płuca i serce jak tępią się zmysły w końcu nie wiem już czy to pogrzeb wędrówka czy po prostu podróż pociągiem

zabawa w berka

czekam aż pociąg rozpędzi się i dogoni moje myśli co pędzą na złamanie karku nie dziwi mnie ich pośpiech ścigają przecież moje serce rwące się do ciebie oddalającego się pospiesznie

* * *

widziałam pociąg do poznania na szczycie tablicy odjazdów śmieszne u mnie w sercu to miasto też figuruje na pierwszym miejscu

* * *

nie będę pisała  o oczach tej na którą patrzysz o ustach tej którą całujesz o uszach tej której szepczesz komplementy o włosach tej której niesforne kosmyki gładzisz nie będę obiecałam to sobie i tej resztce rozsądku co mieści się cały w plastikowej nakrętce

brudne - czyste

brudny pociąg z brudną mną kołysze się na brudnych torach oczyszczam gardło by powiedzieć czyste słowo zapominając że dokoła mnie tylko czysta pustka

nic

pytasz co robię robię nic bo to nic męczy mnie wystarczająco