Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2020

* * *

muchy lepią się do moich ust zasłodzonych ale cóż to dla mnie skoro tak niewiele wiele dla mnie znaczy jem więc na noc sypiam w dzień i ubieram sweter choć świeci słońce bo sens stał się bezsensem a szaleństwo normalnością

otwórz uszy naPrawdę

Dzisiaj kolejna część projektu inspirowanego Trzema Mądrymi Małpami. Dziękuję za pomoc nieocenionemu tłumaczowi, który wymigał mi potrzebne zdanie w dodatku w dwóch wersjach językowych... Dzięki Kacper! Wyrazy wdzięczności kieruję również do Karola, który uczynił nieostre wideo trochę ostrzejszym i w ogóle lepszym.  Otwierajmy na prawdę nasze oczy, uszy... i inne części ciała 😉

skąd to ukojenie w sercu (piętnasta róża)

podsunąłeś mi pod nos alfabet w usta włożyłeś słowa nowy nowe dłonie wypełniłeś drżeniem wątpliwości umysł wspomnieniami nową nowymi stoję próbując zrozumieć skąd to ukojenie w sercu spokój w myślach i czerwony pąk u szczytu schodów

a jednak znów jesteś (piętnasta róża)

już myślałam że to koniec czerwonych płatków smukłych  łodyżek w sumie niegroźnych kolców koniec liczenia kwiatów dni a jednak znów jesteś lecz tym razem żywa wyprostowana dumnie mówiąca zacznij na nowo i to właśnie chcę zrobić

* * *

usta moje spierzchnięte  od tych leków co je co dzień przyjmuję wyginają się raz w górę raz w dół ze stałością obracanej skakanki mimo to czasem gubię się czy to już uśmiech czy jeszcze nie

* * *

nie kocham cię  mówisz mi to językami ludzi i aniołów powtarzasz raz za razem wytrwale a ja dalej mam nadzieję i wiarę w dwa ostatnie słowa 

* * *

ujrzałam twarz w drzewnej dziupli była mądra zadumana nad upływem czasu pomarszczona niczym fale rozchodzące się po uderzeniu kamienia o taflę wody ujrzała mnie idącą chodnikiem gładką i młodą głupią dostrzeż mądrość w starym próchnie szukaj tam sensu tam i tylko tam

* * *

dziękuję za ból za ogień płonący w mięśniach za nerwowy stukot serca za urywany płytki oddech dziękuję za blizny za zadrapania piekące pod wodą za ślady po pęcherzach - pamiątkach z wędrówek za znamiona wstydliwie zasłaniane dziękuję że mogę czuć ból wstyd zrezygnowanie życie dziękuję że żyję

* * *

uczyniliście moje życie nieznośnym czy dumni jesteście teraz czy nie dość wam tych złośliwości strzepnę was z koniuszków palców niczym krople napięcia pęczniejące przy paznokciach strzepnę bo nie mam pojęcia nie mam jak inaczej się od  was uwolnić

lubię

lubię budzić się przed ptakami przed słońcem patrzeć na zaspane poranki powolne i ciche lubię przecierać oczy płoszyć sny skryte w miękkości rzęs oddychać powietrzem wolnym jeszcze od spalin i niedopowiedzeń

otwórz oczy naPrawdę

Obraz
Dzień dobry!  Ten post będzie trochę nietypowy - bo bez wiersza.  Chciałam za to podzielić się z Wami moim ostatnim projektem, który kiełkował w mym umyśle już przez dłuższy czas i oto zaczął rodzić owoce. Finalna wersja oczywiście ogromnie różni się od pierwotnej, którą może z czasem też zrealizuję.  Całą moją motywację zawdzięczam Marinie Abramowić i mimo iż wiem, że ona tego nie przeczyta, to dziękuję jej z całego serca. Przy okazji polecam każdemu przeczytanie jej autobiografii ,,Pokonać mur. Wspomnienia." Dzięki tej książce poczułam wręcz, jak mój umysł się otwiera i rodzą się w nim pomysły.  O projekcie kilka słów... Zaczęło się od trzech popularnych emotikon, przedstawiających małpki zasłaniające kolejno oczy, uszy oraz usta. To, co dzisiaj prezentuję, jest zainspirowane pierwszą z nich. Chciałam, aby przekaz mieścił się w grze słownej ( otwórz oczy naPrawdę ), którą również zatytułowałam poniższy kolaż. Interpretacji oczywiście może być miliardy, więc swoją n...

* * *

karmię cię słowami kapiącymi po brodzie ocieranymi palcami nadmiernymi czekasz na nie wygłodniały choć wiesz że one tuczą lecz nie sycą

* * *

przez ciebie płynie melodia i wiara gdy w półmroku śpiewasz Najwyższemu gdy palce twe  opadają zemdlone ku ziemi oczy wilgotne wpatrują się w krzyż na którym wisi rozciągnięte  Ciało wycieńczone dobrocią nieskończoną posłuszne i ciche niczym ty gdy onieśmielona klękasz z chwałą na ustach czuwająca

* * *

wrzucam się do worka z poetami smutnymi wyklętymi uzależnionymi co podpisują się narkotykami śmiejącymi się histerycznie uciekającymi do pustelni obnoszącymi się kolorowo tam w worku jest gorąco bo wyobraź sobie ogień podsycany ogniem albo wodę wybieraną wiadrem pełnym wody wrzucam się z nimi do worka bo słyszałam że człowiek człowiekowi równy i szalenie chcę sprawdzić czy to prawda

* * *

nienawidzę tej skóry co tak ciasno obłapia a na nosie schodzi nienawidzę oniryzmu a tak szybko zapadam w sen co wieczór co chwilę nienawidzę twojej twarzy a gładzę jej malarską fakturę codziennie bez oporów taka jestem hipokrytka i muszę spoglądać w to lustro spoglądać w tę twarz muszę bo taka jestem

* * *

nigdy nigdy nie będę dość dobra nigdy wystarczająca tak żeby spojrzeć rano w lustro nie myśląc że robię inaczej że wyglądam tak przeźroczyście przy was przy niej i boli mnie to gdzieś koło serca uciska niewygodnie nieustannie

* * *

zapomnienie  to nas czeka mimo to wykupujemy miejsca na cmentarzach siląc się by pamiętali po śmierci choć zapominają już za życia

równość tolerancja jedność

mówisz równość a chcesz się wyróżniać mówisz tolerancja a krzywisz się widząc bezdomnego mówisz  jedność a wolisz zrobić po swojemu

jestem muchą

jestem muchą nie kucam  nie siadam nie leżę wygrzewam się tylko stojąc na kafelkach co parzą mnie w stopy więc odrywam je i trę niczym mucha szykująca się do nalotu na resztki z obiadu

* * *

nie nie będę wspierać turów ani pisać dla planety bo nie dla mnie och nie dla mnie te festyny czy bankiety to już wolę w samotności ale w zgodzie z sobą szczerze a nie czekać na konkursy z cyklu ratuj biedne zwierzę

słodko jest bardzo Kraków pokochać

słodkie jest udawanie że się należy że jest się stąd  że ma się rzeczy do załatwienia że w domu czeka ktoś słodko tak kroczyć gołębią aleją łatwo jest sunąć wśród piór przebiegać wzrokiem po kamienicach swobodnie wdychać ogony chmur słodko jest bardzo Kraków pokochać na wieki na zawsze już słodko bo łatwo łatwo bo słodko i już

* * *

jakimi miarami pojmiemy to nasze na zawsze do końca aż po kres wypowiadane lekko niczym kilogram piór zrzucony ze skał spadający wolno nieważko uderzający w obłok mgły majaczącej w dole wodospadu który Poświatowska podziwiała w Ameryce milcząc

* * *

teraz mam trochę brudne usta nie od słów nie od jedzenia ale od zwykłych najprostszych pocałunków które padły wczoraj między nasze stopy pogubione

* * *

mówienie na głos w swoje usta rozwiązuje język otwiera umysł gładzi zrozpaczone wyrazy skaczące niczym psy na łańcuchu mówienie na głos w własne usta skutkuje rozsądkiem bo serce może wreszcie się wyżalić wypłakać mówienie na głos do siebie to wreszcie sposób na samotność a każdy przecież czasem czuje że za wiele jej dookoła

* * *

to ja? pytam a odbicie kręci głową nie wiem czy przeczy czy kpi ale nieważne idę szukać dalej

* * *

nie poznaję się inne brwi ciemniejsze oczy bardziej błyszczące ciało okrąglejsze skóra pociągnięta słońcem usta ułożone w uśmiech kpiący z czego pytasz z serca co dalej szuka miłości zacofane

kochaj mnie

kochaj mój brzuch wydęty ubrudzone usta szczerzące się kochaj krzywe palce nieumiejące grać pięknie obgryzione paznokcie pełne białych plam kochaj zmęczone stopy szczególnie tę prawą co jest wykrzywiona i pięty ubrudzone ziemią kochaj mnie brzydką trochę głupią i znudzoną kochaj i tyle

* * *

słońce było ze mną od zawsze natomiast on nauczył mnie patrzeć na chmury wcześniej dostrzegałam je tylko gdy przysłaniały mi nowo poznany ukochany księżyc teraz czekam na kolejnego który podaruje mi gwiazdkę z nieba albo całą galaktykę

* * *

co dalej szepczę sama do siebie w swoje usta do swojego odbicia co mam robić i jak utrzymać te nieszczęsne powieki w górze gdy grawitacja tak kusząco ciągnie je w dół nakłania by odpoczęły by dały mi upragniony sen błogą nieświadomość

* * *

otwierasz moje oczy na świat który żyje gdzieś obok karmisz mój umysł słowami które były choć o nich zapomniałam twój uśmiech moja gwarancja pewniejsza niż pory roku pewniejsza niż tonika w ostatnim takcie gdy mrużysz oczy w ten sposób wiem że jesteśmy szczęśliwi

* * *

kocham ten nasz wspólny język niepozbawiony przerwy na oddech skaczący po stronach słowników powracający jak morskie fale ostatnio w dodatku uśmiechnięty tak bardzo że aż bolą policzki i trochę ściska w gardle ale to dobrze