Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2019

* * *

ludzie są pełni nienazwanych emocji które kotłują się w nich twoje oddziałują na mnie moje na ciebie nasze na innych jego na nią ja naprawdę nie mam ochoty na społeczne życie

na temat

chcę cię całować jakbyś był moją własnością chcę tulić i pieścić twoje skostniałe palce smukłych dłoni artysty z obrazu Okunia a potem wirować tak długo przed tobą aż padłabym obłąkana w twoje objęcia odprowadzana sennym wzrokiem zniesmaczonych filistrów

wypłata

jesteś moją wypłatą comiesięczną upragnioną spodziewaną nagrodą za kolejny miesiąc cierpliwości

* * *

dałaś im imię łóżko i trochę jedzenia nikt cię nie nauczył że nie na tym polega oswojenie?

świąteczne porządki

zabrudzone fałszem zasłony zaciągamy w wieczornych okiennicach kłamstewka i złorzeczenia wplątane w materiał kołyszą się z diabolicznym wrzaskiem na święta ogołacamy karnisze pierzemy swoje brudy żeby goście nie widzieli prawdziwego ja wyglądającego zza firanki

* * *

brakuje mi czasu na czesanie włosów miarowe pociągnięcia szczotką to nie tak że gdzieś się spieszę po prostu ogrom mojej ciekawości spycha na dalszy plan codzienność a świeca pali kosmyki moich niechlujnie upiętych włosów gdy w zamyśleniu pochylam się nad książką w czasie burzy

symbioza

chcę być dywanem twoim dywanem abyś mógł kroczyć pewnie z niezmąconym spokojem chcę chronić twe nagie stopy o długich pięknych palcach przed kaleczącymi odłamkami szkła niecierpliwymi spragnionymi owadami ekskrementami świata powszedniego chcę ogrzewać twoje płaskostopie w zimne dni które przywierało w dzieciństwie do ziemi aby ustrzec się przed butami ortopedycznymi teraz nierozerwalne z podłożem w ostatnim akcie rozpaczy człowieka stąpającego twardo po ziemi a w tym wszystkim korzyść dla mnie wędrówka z tobą przez życie krok w krok

* * *

poproś mnie tylko a obsypię cię czułością tak liczną jak jesienne liście pokładające się kolorowymi dywanami na odpoczywającej od gorąca ziemi zapytaj mnie cichym głosem o trochę miłości a przywrę nią do ciebie niczym pyłki dmuchawca do wilgotnej skóry po kąpieli w jeziorze zawołaj mnie szeptem a przyjdę jak najprędzej i nie wezmę nic w zamian nie gardząc twoim pocałunkiem na dobranoc

pierwsza róża

nie został ślad po pierwszej z nich mimo że stale była obecna gdy kołysała się niewinnie na wietrze przyszedł człowiek i pokruszył jej suche ciałko wiersz krótki jak życie tej róży

* * *

piękne dni chce się spędzać z osobami które się kocha na przykład ten moment gdy słońce topi się w horyzoncie powoli spowijając ziemię ostatnim złotym tchnieniem cudownie wyjść wtedy razem do ogrodu i wdychać głęboko zapach ciała ziemi

* * *

chwytają za głowę i nurzają w błotnistej dorosłości polewają detergentem niewinność i wyobraźnię zamykają w klatce i karmią cyframi kopią w brzuch aż wypluty zostanie cały cukier a potem trzeba już tylko przywyknąć dla naszego dobra już wiem skąd tyle nastoletniego bólu i smutku rozpaczy na którą narzekają dorośli mimo że ciągle z brody kapią im ostatnie krople dzieciństwa

początek

początki wypełniają nasze życie przelewają się jego brzegami rozmnażają i tworzą początki niczym niekończący się łańcuch pokarmowy początek karmi się początkiem i nawet gdyby umarł z rozpaczy nad swoim wciąż rozpoczynającym się losem stałby się początkiem na nowo

* * *

już myślałam że zapomniałam jak się pisze że słowa ugrzęzły we mnie niewypowiedziane natchnienie splotło dłonie z inspiracją i odleciały niczym ptaki by gdzieś przeczekać zimę że kwiat poezji kuszący swym zapachem zwiądł a wszystkie szuflady mojego mózgu z hukiem się zatrzasnęły okazuje się że nie warto wiele myśleć

dwuznaczności językowe

zabije znów serce nowym rytmem życia mocnymi uderzeniami niczym stempel odciśnie się w człowieku zabije kogoś ktoś serce się zatrzyma skóra wyziębi i zblednie jak gdyby mróz pokrył uśpione oblicze jak łatwo jest się pomylić

piąta róża

ususzona róża zwisa głową w dół uśmiechając się smutno nie kpiąco ale pozwoliłabym jej kpić bo kto dobrowolnie zgadza się na taki los

* * *

dni są jeszcze dość długie kochanie usiądźmy więc razem w słodkim brzoskwiniowym blasku posłuchajmy głębokiej pieśni usypiającego słońca jego magicznej opowieści urwanej nagle dopowiedzianej po drugiej stronie planety dokończonej w cichych szeptach naszych zbliżonych warg

* * *

jakże frustrująca jest nieumiejętność opisania przyrody ci wszyscy którzy to robią kłamią ja też gdyż opisać można trafnie tylko przez porównanie a natura zawsze istniała najpierw więc porównywać można do niej a nie ją

* * *

mimo że ciągle jestem w tym samym miejscu czuję że wiatr rozwiewa mi włosy z szacunkiem ludzie patrzą nagle niepewnie inaczej przesuwa się ziemia pod moimi stopami i mimo że wszystko dookoła plotkuje o mnie ja dalej uśmiecham się niewinnie konfundując

* * *

miłością bezgraniczną kocham ciebie miłością tak niewinną mam wypełnione serce miłością prostą dzielę się bardzo chętnie miłością trwałą obdarzam innych niech ta miłość niewinna bezgranicznie trwa

* * *

mówili mi że kobieta nie potrzebuje mężczyzny by tworzyć dziś mogę zaśmiać im się w twarz bo wiem że uczucia napędzają sztukę a ta bezuczuciowa nie różni się niczym od instrukcji obsługi

czwarta róża

był nie ma nie minęła nawet godzina a wszystko zniknęło wyszedł zostawiwszy tylko swój zapach w rogu poduszki zdziwiła mnie ta szybkość przemijania więc siedzę i wpatruję się bezmyślnie w czerwoną różę która nie zdążyła jeszcze uschnąć z tęsknoty

* * *

to jak oddychałeś mając usta wypełnione miłością zapadło mi w pamięć gdyż próba pogodzenia uczuć i rozumu jest czytaniem w ciemnościach

umysł początkującego jest lepszy niż zgryźliwa asekuracja

dlaczego wątpicie w nastoletnią miłość przecież nie jest ona gorsza od dorosłej kocha pełniej i brawurowo czemu traktujecie to jako wadę skoro ekspresja jest najpiękniejsza

* * *

proszę zostańmy dziś w domu otwórzmy szeroko okna wywietrzmy złą rutynę poddajmy się zmianom jak bólowi zęba i dopiero odmienieni wyjdźmy z bezpiecznego kokonu ofiarując innym piękno i prawdę niczym rumiane soczyste jabłka

* * *

zamiast rozstrzygać dylematy ludzkości lepiej uniknąć indagacji położyć się na trawie a wiatru pozwolić oddychać za siebie

przyjaciele

ilu przyjaciół posiadamy ilu przyjaciół zasługuje na to miano ilu z nich zapracowało na nie ilu z nich wypowiada nic nieznaczące słowo na k ilu z nich odchodzi w obliczu niebezpieczeństwa ilu z nich jest prawdziwych

* * *

im ciało gorętsze tym chłód marmuru staje się większym zaskoczeniem przestańmy więc marzyć zanim opuścimy cztery bezpieczne ściany unikniemy hipotermii

o Mamie

gdy pochłonęłam morskie wody wiedzy pokazałaś mi oceany

* * *

zakorzeniony głęboko w swym umyśle człowiek nie stworzy i nie odkryje niczego nowego bo czy malarz jest w stanie namalować obraz bez inspiracji?

* * *

dawno nie czułam niczego tak wyraźnie jakbym roztapiała kostkę cukru na języku lub ściskała bryłkę lodu w dłoni tak dogłębnie i namacalnie czuję potrzebę tworzenia

* * *

gdy cię nie znałam moje ciało pogrążone było we śnie obudziłeś je pocałunkami zaróżowione wyszło spod okrycia