Tryptyk ognisty
I
jednym dmuchnięciempowietrzem gwałtownie wypuszczonym z płuc
zdmuchnięto świeczkę
teraz tylko dym ulatuje leniwie w przyszłość
a płynny wosk skapuje na złoty talerzyk
gdzie zastyga niczym rumiane jabłka w wiklinowym koszu
II
już nie płonę tańczącym płomieniem
wystygła stoję z boku przypatrując się życiu w odrętwieniu
mój knot zatopił się w oceanie stopionego wosku
a nierozumni litościwi ludzie ciągle próbują go zapalić
III
Rzucanie pereł przed wieprze
w pudełku nie ma już zapałek
wszystkie topią się w rozlanej wodzie wokół kuchennego zlewu
ich zczerniałe główki skręcone są z bólu i gorąca
leżą w agonii sycząc cicho gdy woda chłodzi ich okaleczone twarze
wiem że są tam bo próbowały przywrócić mój blask
ale ja o to nie prosiłam
Komentarze
Prześlij komentarz