Tryptyk ognisty

jednym dmuchnięciem
powietrzem gwałtownie wypuszczonym z płuc
zdmuchnięto świeczkę

teraz tylko dym ulatuje leniwie w przyszłość
a płynny wosk skapuje na złoty talerzyk
gdzie zastyga niczym rumiane jabłka w wiklinowym koszu


II

już nie płonę tańczącym płomieniem
wystygła stoję z boku przypatrując się życiu w odrętwieniu
mój knot zatopił się w oceanie stopionego wosku
a nierozumni litościwi ludzie ciągle próbują go zapalić


III

Rzucanie pereł przed wieprze

w pudełku nie ma już zapałek
wszystkie topią się w rozlanej wodzie wokół kuchennego zlewu
ich zczerniałe główki skręcone są z bólu i gorąca 
leżą w agonii sycząc cicho gdy woda chłodzi ich okaleczone twarze
wiem że są tam bo próbowały przywrócić mój blask

ale ja o to nie prosiłam



Komentarze

To się czyta:

* * *

* * *

Haśka