Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2019

Pochwała Stóp

niektórzy nie lubią swoich stóp a inni je uwielbiają jak we wszystkich kwestiach i tutaj ludzie nie są jednogłośni ja o stopach wiem jedno to one pozwalają nam chodzić to one umożliwiają nam bieg to one utrzymują nas w pionie co by było gdybyśmy nie mieli stóp gdyby nie istniały bylibyśmy jak węże z brzuchami przy ziemi

* * *

gdy zaszło słońce wynurzyły się nimfy skinęły na nas abyśmy przyłączyli się do ich morskiego tańca objęci stąpaliśmy lekko po mokrej gładkiej powierzchni otoczeni najadami jak słońce promieniami a kwiaty płatkami aż sama salmakis nie mogła nadziwić się naszym pięknym dopasowaniem

* * *

siedząc na plaży nie mogłam zdecydować patrzeć na morze czy w twoje oczy wybrałam oczy i dobrze zrobiłam bo odkryłam w nich coś co przyciągnęło mnie silniej niż tsunami i zanurzyło głębiej niż ocean

* * *

miękkie dno morza utkane z drobnych ziaren piasku delikatnie wypełnia odległości między palcami przypomina mi o naszych duszach delikatnie wypełniających się wzajemnie szybciej niż zdążymy o tym pomyśleć

* * *

nasze stopy splątane podczas wędrówki brzegiem morza ciche stąpanie andante -momenty ciszy

* * *

fale ukołysane do snu cichy piasek leżący grzecznie miękkie obłoki sunące leniwie łódź kołysząca się w oddali na gładkiej tafli wody ty twoja uśpiona twarz odpoczywające gładkie rysy oddech wyrównany jak uderzenia metronomu i tylko jeden dźwięk wychodzący z moich ust kocham

notre dame

jak długo jeszcze będziesz grzeszył jak długo udawał ślepego jak długo nie reagował na manipulację nie przestraszyło cię kalifornijskie piekło nie przestraszyłeś się płonącego saint sulpice nie bałeś się ognia a teraz płomienie nagle stały się realne z sykiem i trzaskiem równają z ziemią matkę dalej będziesz udawał że na świecie wszystko gra że z ludzkością wszystko w porządku

buszujący w zbożu

wiem że tam jesteś siedzisz w wysokiej trawie i tylko czubek twojej głowy lekko wystaje nad źdźbła wiatr rozwiewa twoje włosy tak że mieszają się z trawą nic więc dziwnego że nieuważny człowiek może cię przegapić ale ja wiem że tam jesteś bo rano ptaki przyleciały do mojego ogrodu i powiedziały mi o tobie

* * *

czemu nie mogę po prostu położyć się na trawie zasnąć i nie przejmować się relacjami

* * *

podwójna ciągła czerwone światła ostry dźwięk policyjnego gwizdka znaki zakazu znaki STOP zepsuty samochód nic nie powstrzymało mnie przed wyminięciem przeznaczenia

Tryptyk toksyczny

I  toksyny w powietrzu gryzący dym szara mgła przysłaniająca słońce w chemicznych oparach twoja postać spowita czernią jej długi cień kładzie się na ziemi dosięga moich stóp II dym drażni moje oczy dym wpada do moich płuc dym gryzie mnie w gardle dym to jedyne co czuję moimi zmysłami moje oczy moje płuca moje gardło moje zmysły twój dym III brud z powietrza osiada na (mojej) twarzy jedna samotna łza cicho wypływa spod zaciśniętych powiek zostawia mokry ślad na zakurzonym policzku w jej błyszczącej powierzchni odbija się cienki księżyc  który dopiero co wzeszedł na niebo  i nie nauczył się jeszcze  współczucia

raj

gdy myślę o raju wiem że to banalne ale na myśl przychodzisz mi Ty oczy w których bezpiecznie się zanurzyć ręce które troskliwie odpychają wszystkie troski głos który uspokajająco przemawia gdy myślę o raju wiem że to banalne ale na myśl przychodzisz mi Ty

unikanie

czasami specjalnie omijam ludzi odwracam wzrok i udaję zamyśloną a gdy zawołają mnie po imieniu udaję zaskoczoną nie wiem czy oni się na to nabierają ale ja na ich miejscu dla świętego spokoju grałabym w tę grę

czy to źle

czy to źle że pragnę czyjejś uwagi że szukam kogoś kto zajrzy w moją duszę i nie ucieknie czy to źle że liczę na to że ktoś się o mnie zatroszczy tak bezinteresownie czy to źle że mam nadzieję że ludzie przestaną uciekać nie mówiąc ani słowa tak jakby chcieli żebym nie mogła naprawić tego co pękło a co widzę dopiero po wschodzie słońca czy to źle że pragnę tylko odrobiny uwagi za to ile z siebie daję czy to źle że nie rozumiem dlaczego rano budzę się sama skoro w nocy było przy mnie tyle osób które potrzebowały mojej pomocy a ja jej im udzieliłam * * * ja nie uciekłam więc czemu uciekli oni skoro dałam im to czego chcieli czy jestem aż tak straszna?

przyroda

siedzę w swoim towarzystwie przez okno wpada łagodny wietrzyk rozwiewa włosy chłodzi rozgrzaną po śnie twarz oddycham tym czystym powietrzem jest tak pachnące  że kręci mi się w głowie od jego świeżości  śpiew ptaków  szum wiatru jedyne dźwięki jakie docierają do moich uszu skutecznie koją gonitwę myśli przyroda - czyż nie jest wspaniała

tworzenie

słowa tak łatwo formują się same w mojej głowie a potem wystarczy tylko płynnym ruchem ręki - lekko zaciśniętej na długopisie - przelać je na papier urzeczywistnić udowodnić że mogą egzystować w tej konfiguracji czyż to nie jest najprostsza rzecz pod słońcem? i pomyśleć że niektórzy zarabiali tak na życie...

* * *

wyciągnij te wszystkie wspomnienia z szuflady razem z Berliozem rusz na miejsce stracenia będzie fantastycznie zaufaj mu tylko nie warto płakać z takiego powodu - Kochanie to tylko kolejne pożegnanie a jutro o tej porze będziesz kimś zupełnie innym to co teraz wydaje się tragedią jutro będzie tylko wspomnieniem i wyląduje w szufladzie żeby za kilka lat ruszyć z tobą na miejsce stracenia tak kurcząc się i powoli umierając w końcu zniknie nawet się nie zorientujesz czy to nie fantastyczne?

44 dni ciszy

44 dni ciszy adam - początek pewne znaki i wspomnienia uprzedziły mnie ale nie sądziłam że dotyczą one czegoś tak wielkiego niespodziewanego czy on też to czuł czy też czuł ten spokój i szczęście czy to coś dla niego znaczyło nie zmienił się trochę schudł i miał dłuższe włosy ale to nie czas zmienia człowieka tylko doświadczenie życia czy on też myśli o mnie czy wspomina to co się stało czy to znaczy że wrócił albo czy to znaczy że nigdy nie zniknie na zawsze

Tryptyk ognisty

I  jednym dmuchnięciem powietrzem gwałtownie wypuszczonym z płuc zdmuchnięto świeczkę teraz tylko dym ulatuje leniwie w przyszłość a płynny wosk skapuje na złoty talerzyk gdzie zastyga niczym rumiane jabłka w wiklinowym koszu II już nie płonę tańczącym płomieniem wystygła stoję z boku przypatrując się życiu w odrętwieniu mój knot zatopił się w oceanie stopionego wosku a nierozumni litościwi ludzie ciągle próbują go zapalić III Rzucanie pereł przed wieprze w pudełku nie ma już zapałek wszystkie topią się w rozlanej wodzie wokół kuchennego zlewu ich zczerniałe główki skręcone są z bólu i gorąca  leżą w agonii sycząc cicho gdy woda chłodzi ich okaleczone twarze wiem że są tam bo próbowały przywrócić mój blask ale ja o to nie prosiłam

najciekawszy moment...

najciekawszy moment w życiu człowieka to odkrywanie świata po raz pierwszy stópki biegnące z pośpiechem małymi kroczkami przeróżne kształty gniecione w pulchnych rączkach uśmiech często bezzębny delikatne usteczka całowane wielokrotnie przez rodziców - - czasem mokre od łez czasem od nieopisanej radości oczka pilnie przypatrujące się światu bacznie łypiące na wszystko co się rusza i uszka za którymi zasycha złotą błyszczącą skorupką mleko po śniadaniu mały odkrywca ogromnego świata na początku ekscytującej podróży - życia