jestem niebem we mnie kumuluje się wszechświat słońce błyszczy w mym spojrzeniu chmury wplątują się we włosy a gwiazdy spadają mi na policzki jestem świergot ptaków to potwierdzi
jak mamy walczyć o dobro i prawdę gdy w nas gniją owoce usychają sady jak mamy walczyć gdy poświęcenie to mit a ciepłe dłonie dawno ostygły zrównajmy najpierw z ziemią te skażone ogrody by potem na nowo wspólnie wyhodować dobro i prawdę
drżę gdy tylko na myśl przyjdą mi Twoje dłonie sunące lekko po mojej skórze to jak całujesz moją szyję gdy odchylam ją pełna namiętności dla ciebie chcę drżeć jak kwiat który rozkwita po zimie a jego płatki rozciągają się ciekawsko by dotknąć by spróbować by pokochać znów lub po raz pierwszy byleby prawdziwie
nie smucę się już więc i pisanie nie wylewa się ze mnie bo to tak jakby brak łez był brakiem inspiracji ale wolę milczeć i widzieć uśmiechniętą twarz w lustrze niż krzyczeć a może nawet być usłyszaną lecz nieszczęśliwą
oddycham tak jakbym trzymała na przeponie burzliwy obłok ciemną i wielką nabrzmiałą deszczem chmurę podobną do tych co łkając moczą turystów na lipcowych urlopach w Polsce